Nie miłość tu znajdziecie lecz sex i pożądanie. Kto nie czuje tej różnicy może i polubi ten film.
nie ma prawdziej milosci bez pozadania, moze wtedy co najwyzej aspirowac do miana milosci platonicznej (ale co to za milosc)
masz racje. ale tak jest zawsze w filmach, a niestety w zyciu tez. bo jak mozna nazwac milosc od pierwszego wejrzenia? to tylko pozadanie i ochota na konsumpcje. ja uwazam, ze aby kogos kochac trzeba go dlugo znac i stosuje te zasade w zyciu, a MIMO TO FILM MI SIE PODOBAL. i to bardzo. nie identyfikuje sie z bohaterami, nie biore z nich przykladu, ani nie oceniam. po prostu sobie patrze. i wydaje mi sie, ze bohaterom udalo sie dojrzec i pod koniec filmu to juz byla jednak milosc. milosc zaczyna sie tam, gdzie rodzi sie gotowsc do poswiecen, a nie tylko dbanie o wlasne przyjemnosci.
fajnie to ujołeś i właściwie wyraziłeś dokładnie to samo co czułam po oglądnieciu tego filmu (a z innej bajki-- skąd masz taką fotę ?)
To glupie dzielić miłość na rodzaje, wartościować je i oceniać.
Nie chcialabym prawić tutaj truizmów, ale to oczywiste jest, że jeśli bohaterowie gotowi są skoćzyc za sobą w ogień, to mowa tu o prawdziwej miłości. Bez względu na formę jaka przyjmuje (skesualną, duchową, czy jakąś tam onną) :/
Denerwujecie mni przez Was marnuję sie w takich prostackich dywagacjach .
Dopisze jeszcze- jeśli nie czujesz subtelnej roznicy między pożądaniem a pożądaniem to nic dziwnego że się nie podobalo. To film ktory nie odwoluje się do Twojej wyższej kory mozgowej a intepretacja nie trafia do serca przez rozum. Ta cielesność to tylko pozory, pod ktorymi nie odkryjesz niczego co ma cos wspolnego ze slowami i wyzszymi wartosciami. Obawiam sie że stracilismy mozliwosc odkrywania tego co najprostsze. Wszystko musi miec gleboki intelektualny sens. Najlepiej żeby ich seksualność obrazowala intelektualną zgubę i niedolę czlowieka, wtedy nie byloby pretensji... a to byla przykrywka i wyraz prawdziwej milosci, na ktorą bohaterowie nie mieli zbyt wiele czasu i już pojawia się problem, urażona wrazliwosc intelektualisty.
Miłości w tym filmie brak? Jest jej bardzo DUŻO. W końcu kochać to nie znaczy zawsze to samo... Przecież mąż głównej bohaterki - kocha ją. Na swój sposób, widocznie tylko tak potrafi kochać. Główna bohaterka kocha innego mężczyznę i nie chodzi tylko o seks. Ten, którego kocha jest dla niej dobry, czuły, pomaga jej się otworzyć ( w pomysłowy sposób). Przecież taka uparta i dumna kobieta nie zgodziłaby się na bliskość z kimś, kogo naprawdę by nie pragnęła, tylko ze względu na fortepian... A czy pragnienie to nie jest odmiana miłości zwana Erosem?:-)
lol2 widze, ze czytales definicje milosci wedlug Johna Lee, he he... 'storge', 'eros', 'ludus' i te sprawy.. moze i "nie powinno sie dziellić miłości na typy i rodzaje" ale ja uważam że TA klasyfikacja ma pewien sens:D
( http://pl.wikipedia.org/wiki/Mi%C5%82o%C5%9B%C4%87 )
Jak to nie ma w tym filmie miłości?! Czy na pewno obejrzałeś(aś) film do końca? Zupełnie się z Tobą nie zgadzam.
To Ty masz problemy z odróżnieniem miłości od pożądania (rzeczy nierozerwalnie ze sobą związanych), skoro nie potrafisz tego dostrzec w filmie...
Bynajmniej, na początku faktycznie kierowało nimi pożadanie, ale ostatnia scena filmu niezaprzeczalnie dowodzi, że połaczyła ich ostatecznie miłość.
A czy miłość nie może być również seksem i pożądaniem? Gdybyś oglądała film z należytą uwagą, to byś wiedziała, że nie tylko to łączyło bohaterów granych przez Hunter i Keitela. A jak się nie podoba, to wróć lepiej do czegoś mniej wymagającego.